niedziela, 5 sierpnia 2012

,,Tulsa - to już przeszłość''

Rosalie

- Rosie! Jedziemy!
Westchnęłam. Nie chciałam się przeprowadzać. Podobało mi się tutaj. Małe, niezbyt zatłoczone miasteczko, wokół którego rozciągały się wielkie lasy. Pokochałam to miejsce, a je najbardziej. Od dzieciństwa się po nich włóczyłam. Znałam prawie każde drzewo, które tam rosło i masę razy wędrowałam po nich w poszukiwaniu ciekawych miejsc. Dzika przyroda była moim drugim domem. Potrafiłam długie godziny spędzić samotnie na czytaniu książki na łonie natury. Samotność nie przeszkadzała mi za bardzo, pogodziłam się z nią i było mi dobrze. Jednak nie wynikała ona tylko i wyłącznie z tego, iż bardzo jej pragnęłam. Moje życie stało się dziwne, a ja byłam dziwaczką. To, co wydarzyło się w moje dwunaste urodziny na lekcji plastyki, wywróciło moje życie o całe 180 stopni.
Mieliśmy za zadanie narysować to, czego boimy się najbardziej. Nie przepadałam za plastyką, nie byłam w tym dobra, ale postanowiłam za wszelką cenę wykonać to zadanie jak najlepiej. Zajrzałam w głąb siebie, aby przypomnieć sobie kogoś lub coś, co wzbudza we mnie strach. Wilk. Bałam się wilków. Skupiłam się na nich najmocniej jak potrafiłam, aby jak najlepiej przedstawić to na rysunku. Zamknęłam oczy i powoli zaczęłam go sobie wyobrażać. Był biały i… Wtedy zdarzyło się coś dziwnego. Czułam jak robi mi się gorąco, a moje ciało spada gdzieś w przestrzeń. Było ciemno. Po chwili jednak zobaczyłam śliczną polanę, porośniętą mchem, na której rosło mnóstwo drobnych, niebieskich kwiatków ardenii. Ten widok wzbudził we mnie zachwyt. Nie trwało to długo. W ułamku sekundy mój nastrój zmienił się w strach. Bałam się, tylko nie wiedziałam, czego. Odpowiedź na szczęście przyszła do mnie sama. W gęstwinie drzew zauważyłam parę połyskujących, jasnoniebieskich oczu. Postać zaczęła się powoli wynurzać, a ja ujrzałam kierującego się w moją stronę śnieżnobiałego wilka – tego samego, którego próbowałam sobie wyobrazić. Strach wziął górę. Zaczęłam uciekać i krzyczeć. Wpadłam w gęstwinę lasu. Nie widziałam nic, potykałam się o porozrzucane gałązki, ale to nie zatrzymało mnie nawet na sekundę. Zobaczyłam przed sobą błysk i zdyszana zauważyłam, że jestem w klasie, a przede mną stoi nauczycielka i coś do mnie mówi. Po 5 minutach doszłam do siebie. Nadal byłam w lekkim szoku, ale wszystko zaczęło już do mnie docierać. Nauczycielka wytłumaczyła mi, że wyglądałam przerażająco. Miałam otwarte, przekrwione oczy i siedziałam wyprostowana, w ogóle się nie poruszając. Nie kryłam zdziwienia. Nie wiedziałam, z czym mam do czynienia. Moja mama zjawiła się zaraz po wykonanym do niej telefonie i zabrała mnie do lekarza. Nie była przestraszona, co mnie zdziwiło. Martwiła się tylko o to czy nic mi się nie stało i czy nic mi nie grozi. Zapytałam ją czy wie, co mi jest, ale ona zaprzeczyła. Widziałam jednak, że coś próbuje przede mną ukryć, ale nie drążyłam tego tematu. Wiedziałam, że jeśli zajdzie taka potrzeba to sama mi o tym powie.
Tylko jeden jedyny raz przydarzyło mi się to publicznie, ale wystarczyło, aby całe miasteczko się o tym dowiedziało. Rówieśnicy nie odzywali się do mnie, co było początkowo smutne, ale pocieszał mnie fakt, że nikt do tego nie wracał i nie wyśmiewał się ze mnie. Tylko dorośli traktowali mnie normalnie, ale ja i tak wiedziałam, że wszyscy postrzegają mnie za dziwaczkę. I nie miałam im tego za złe. Sama nią byłam dla siebie, więc takim o to sposobem zaczęłam uciekać do lasu. Znajdowałam w nim pocieszenie i czas na przemyślenia nad sobą. Musiałam, a raczej chciałam dowiedzieć się, kim jestem. Przeszukałam cały Internet w nadziei, że znajdę odpowiedź na to pytanie. Nic nie pasowało do mojego opisu, aż w końcu natknęłam się na artykuł o… medium. Ja medium.? Nie, to nie może być prawda. Zaczęłam pochłaniać masę wiadomości, które tego dotyczyły i można było powiedzieć, że znalazłam odpowiedź. Wszystkie ,,objawy” na to wskazywały, jednak nigdzie nie mogłam znaleźć wzmianki o topiących się rzeczach.
Zdarzyło się to, kiedy szykowałam się do szkoły i malowałam usta pomadką. Właśnie w tym momencie zadzwoniła do mnie moja mama. Zaczęła mi tłumaczyć, że dziś wróci późno, więc jeżeli chcę to mogę wybrać się na imprezę, namawiałam mnie bym w końcu wyrwała się z domu i wyszła do ludzi. Nie chciałam tego. Byłam wściekła. Po skończonej rozmowie rzuciłam komórką i poczułam coś ciepłego, spływającego po mojej lewej dłoni. Odruchowo na nią spojrzałam. W ręku miałam nienadającą się już do niczego stopioną pomadkę. To był kolejny szok. Nie wiedziałam, jak to się stało, ale po przemyśleniu całej tej sytuacji doszłam do wniosku, że to moje emocje tak na to wpłynęły.
Od tego czasu bałam się siebie i tego, że w końcu zrobię komuś krzywdę. To był kolejny powód, aby trzymać się z dala od ludzi. Mama nadal nie powiedziała nic na ten temat, więc zapytałam czy mogłabym zadzwonić do taty. To był cień szansy na odkrycie prawdy i… kolejna próba wyproszenia telefonu. Nie zgodziła się. Zabroniła mi z nim rozmawiać, a informacje od niego przekazywała mi sama. Nie pokazywała mi nawet jego zdjęć. Wiem, że już dawno pogodziła się z tym, iż do niej nie wróci i na zawsze odszedł do innej. W rozmowach z nim jest normalna, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Nie wiem tylko, dlaczego nadal nie pozwala mi go poznać. Czy on jest aż tak zły?
- Rosie! Musimy już jechać, naprawdę!
- Już idę mamo!
Koniec tego wspominania. Już najwyższy czas pożegnać się z tym miejscem. Wierzchem dłoni otarłam policzek, na który wykradła się jedna maleńka łezka. Chwyciłam w dłoń rączkę od walizki i ciągnąc ją za sobą zakończyłam rozdział swojego życia zatytułowany: ,,Tulsa – to już przeszłość.’’

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz